- To może galop? - jechałyśmy na oklep, koń Kai miał uzdę, a mój Carmel był bez niczego
-No... No... No dobrze... - odpowiedziała z niemrawą miną
Z Carmelem świetnie współgraliśmy. W każdych zawodach w ujeżdżaniu zajmowaliśmy pierwsze miejsce. Szybko galopując popędziliśmy do przodu, zostawiając Kaję samą. Gdy już byłam na łące zatrzymałam Carmela i czekałam na moją towarzyszkę. Widziałam, że nie była zachwycona. Zauważyłam w jej oczach nutkę strachu? Chyba tak. Gdy już dojeżdżała nagle się przechyliła i spadła.
- Wszystko ok? - spytałam
- Tak, tak... Nie jestem najlepsza w tym...
- Każdy jest lepszy w czymś innym.
- No racja. - powiedziała ze skwaszoną miną
- Świetnie jeździsz – pochwaliła mnie, wsiadając na konia
- Dzięki. Może już wrócimy?
<Kaja?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz