piątek, 30 maja 2014

Od Fede CD Martiny

-Ja jeżdżę na deskorolce i gram na gitarze-uśmiechnąłem się.
-Śliczny ten twój arab.
-Dziękuje... Kocham go nad życie...To jedyna istota która mnie rozumie...
-A twoi rodzice? Rodzina?
-Nie mam rodziny, ja jestem z domu dziecka... Znaczy że podobno jakaś Kaja White co tutaj chodzi to moja siostra.-westchnąłem.
-Kaja?? Ja byłam z nią w pokoju! Póki nie doszła jakaś tam Mery...
-No nic..-powiedziałem i nagle zauważyłem przed sobą wielką kłodę.-Skaczemy?
-Dobrze.. Ty pierwszy-uśmiechnęła się Martina. Po jej słowach zacząłem jechać szybkim galop przed siebie. Lubiłem adrenalinę a zwłaszcza że kłoda miała jakieś 2 metry. Bez najmniejszych problemów Prince "przeleciał" nad przeszkodą.
-Teraz ty!-krzyknąłem do Martiny zza kłody.
-Już jadę!-odpowiedziała i zaczęła galopować. Troszkę wolniej ale galop to galop. Też ładnie przeskoczyła.
-Ładnie-pochwaliłem ją.
-Dzięki ty też-odpowiedziała i nagle nasze konie postawiły uszy do góry. Prince się niczego nie bał ale Róża zaczęła przestępować z nogi na nogę i nerwowo poruszać uszami.-Spokojnie-powiedziała łagodnie Martina lecz nagle zza krzaków wyskoczył łoś. Prince tylko dziwnie na niego patrzył, lecz Róża spanikowała. Stanęła dęba 1 raz, potem 2 Martina cały czas się trzymała lecz za trzecim razem spadła ale jej noga utknęła w strzemieniu. Już po chwili Róża zaczęła cwałować przed siebie na oślep ciągnąc za sobą Martinę.
-Martina!!-krzyknąłem i popędziłem Prince'a jak najszybszym galopem za Różą. Dopiero po 10 minutach pościgu udało mi się złapać wodze Róży. Zatrzymałem ją i zszedłem z Prince'a. Podszedłem do Martiny. Leżała cała zakrwawiona z nogą nadal w  strzemieniu.
-Martina!-powiedziałem ale ona się nie ruszała. Posadziłem ją na Różę i prowadziłem do pobliskiego źródełka. Tam ochlapałem ją lekko wodą. Usiadłem razem z nią w cieniu i pilnowałem żeby nie straciła pulsu. Po kilku godzinach gdy była już noc obudziła się.


<Martina?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz