Pewnego dnia pokłóciłam się z rodzicami i przeprowadziła do babci. Jednak nie było tak kolorowo jak myślałam, strasznie mi się budziło. Postanowiłam że przejdę się i obejrzeć tereny Madrytu. Babcia miała domek na łące nie daleko był las i jezioro. Tak więc poszłam w stronę lasu. Nagle coś przebiegło przed moimi nogami. Przestraszyłam się i cofnęłam. Nagle przede mną stanął koń. Zaczął wierzgać nogami. Zrobiłam jeszcze dwa kroki do tyłu i próbowałam go uspokoić. W końcu przestał. Podeszłam wolno do niego i powiedziałam
- Spokojnie nie zrobię ci krzywdy. Jesteś śliczny,albo śliczna.
Koń się uspokoił na dobre. Swobodnie go pogłaskałam i Postanowiłam pokazać babci.
Gdy byłam przy domku zawołałam babcię ta wyszła i zapytała
- Skąd ty masz tego konia?
- Znalazłam, był w lesie. Jest trochę dziki ale udało mi się go uspokoić.
Babcia podeszła bliżej
- Od zawsze miałaś rękę do zwierząt.
- Babciu , ty się na tym znasz to jest ogier czy klacz?
- Z pewnością klacz.
Potem babcia mi opowiedziała że gdzieś tu jest akademia jeździecka. Postanowiłam tam iść gdy dotarłam zobaczyłam konie i ludzi. Oczywiście przy szlam z moją klaczą którą nazwałam Róża.
- Dzień dobry. Czy, mogę się zapisać. ?
- Tak, oczywiście.
Od teraz tu jestem i będę się uczyć z Różą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz